Przejdź do głównej zawartości

Pożary lasów w Rosji

Mapa pożarów Syberii (NASA)

Wiele się mówi o powodzi w Obwodzie Irkucka, a jakby mniej – o pożarach.  Temat, chociaż się pojawia jest przez media rosyjskie wyciszany, więc jakby częściej kojarzymy go z Europą (Hiszpania, Portugalia) i USA niż z Rosją. Zajął się nim Siergiej Smirnow na portalu The Bell (odsyłacz poniżej).  29.07 2019  ogłoszono stan zagrożenia pożarowego  w Krasnojarskim Kraju (na 14% obszaru Rosji), Obwodzie Irkucka (4,5%) i części Buriatrii.  Zarejestrowano ponad 500 ognisk zapalnych w 24 rejonach. Władze stwierdziły, że pożary nie zagrażają osiedlom i gospodarce, choć ludzie trochę duszą się dymem. I rzeczywiście – w tym roku dymy kierują się bardziej na zachód i smog dochodzi do dużych miast --Nowosybirska, Jekaterynburga i Kazania.   Okazuje się, że średnio rocznie paliło się w Rosji ok. 3 mln ha lasów, chociaż  w ubiegłym roku spaliło się ich dużo więcej --  8,7 mln ha wg danych rządowych i 15 mln ha  (150 tys. km kw. czyli teren połowy Polski) wg bardziej prawdopodobnego  satelitarnego monitoringu  Greenpeace. W bieżącym roku straty również znacznie  przekroczą normę --  już spaliło się ponad 3 mln ha lasu (30 tys. km kwadratowych) wg władz  a 12 mln ha wg satelitarnego nadzoru Greenpeace, czyli obszar jaki zajmują Portugalia, Słowacja i Chorwacja.  Przyczyny pożaru wiąże się z klimatem – tzw. suche (bezdeszczowe) burze po długich okresach suszy. Temperatura jest obecnie wyższa niż przed dekadą, a opadów dużo mniej. Spora część ognisk zapalnych znajduje się na terenach trudno dostępnych i niezaludnionych, co wskazywałoby, że  „przyczyny naturalne” są prawdopodobne. Nowa Gazieta zwróciła w 2018 r. uwagę na polany po nielegalnym wyrębie, na których pozostaje wiele  łatwopalnych odpadów typu kora, gałęzie, liście. Czemu jednak pożarów nikt nie gasi? A po co? Ministerstwo w 2015 roku podzieliło lasy na 2 strefy – bezpieczeństwa i kontrolną. W pierwszej pożary się gasi, w drugiej – nie gasi się, chyba, że zagrażają ludziom.  Jak podaje Greenpeace połowę lasów w Rosji zaliczono do strefy kontrolnej, przy czym połowę z nich bez uzasadnienia lub niesłusznie. Pożarów lasów w strefie kontrolnej  w Rosji  nie gasi się w ogóle, bo to kosztuje, bywa nieskuteczne, trudne w realizacji i niebezpieczne dla strażaków.  Oszczędza się na kosztach ochrony lasów zaliczając kolejne tereny do stref kontrolnych. W Kraju Krasnodarskim 99% pożarów leśnych tzn. obszar 977 tys. ha (z 986 tys. ha) jest w strefie kontrolnej, czyli gdy las malowniczo płonie  nikt pożaru nie gasi czekając aż  spadnie deszcz. Władze uważają, że droższa jest walka z pożarem niż straty jakie powoduje. Aleksander Uss, gubernator Krasnojarskiego Kraju  podsumował sytuację „Jeżeli zimą mamy zamieć, nikt nie chce topić gór lodowych, aby było cieplej. Mamy trudno dostępne, sprzyjające pożarom obszary, gdzie pali się co roku. Traktuje się je w Rosji i nie tylko u nas  jako naturalne zjawisko przyrodnicze. Pożary na takich  odległych terenach u nas, jak i w Kanadzie, USA, Meksyku gasną w sposób naturalny, na skutek deszczu” Straty szacuje się w Rosji biorąc pod uwagę najniższą cenę drewna, a gdy nie przewidziano wyrębu, to wręcz stwierdza się brak strat. Czyli wg logiki władz  kosztują nie pożary, lecz tylko ich gaszenie.  Bierze się pod uwagę wartość majątku, nie uwzględniając wielkości spalonego terenu. W 2018 roku,  gdy spłonęło wszystko na obszarze 15 mln ha, straty oceniono na 17 mld rubli (ok. 1 mld zł);  w 2015 r. pożar 6 mln ha lasu oceniono na 56,4 mld rubli. W tym roku  straty będą podobne lub nieco większe niż w zeszłym, więc pewnie oszacuje się je na na 20 mld rubli, co po dodaniu strat z powodzi w Irkucku szacowanych na 30 mld nie przewyższy 0.05% PKB Rosji.  Więc czym się tu przejmować?  Straty dla ludzi, środowiska i przyrody oczywiście nie są brane pod uwagę. 

Komentarze