Przejdź do głównej zawartości

Kot Makawity "a la maniere Russe" (w procesie sądowym)

Z blogu Dołgincewa
Kot Makawiaty wg obrazu Bryna Waltersa

Na portalu MBCh Media ukazał się artykuł Aleksandra Siemienowa  Koty a prawo” (uzupełniony licznymi odsyłaczami do konkretnych spraw), bo jak się okazuje koty w Rosji  też mogą być zamieszane w procesy i orzeczenia sądowe. Poświęcimy temu problemowi aż 2 posty. Do wiersza Eliota o kocie Makiawity, co to ”kpi sobie ze Scotland Yardu, zwłaszcza oddziału lotnego  i nigdy na miejscu zbrodni nie ma Makawitego” świetnie pasuje kot ze sprawy Eduarda Dołgincewa,  więźnia kolonii karnej w Obwodzie Tulskim. Istotnym elementem oskarżenia go o przemyt narkotyków jest  kot, ponieważ nie podano jego  imienia, nazwijmy go Rosyjski Makawity (RM), który też kpi z FSB i Komitetu Śledczego. Otóż RM (wg policji) nieświadomie, choć kto tam do końca to wie,  przygotowywał się do roli narkokuriera przemycającego narkotyki do więzienia, a ściślej do tej roli (wg prokuratury)  przygotowywał go Dołgincew. (Zdjęcie obok: motto na jego blogu: psy mogą być naszymi najlepszymi przyjaciółmi, ale kot nigdy nie powiadomi policji gdzie jest marihuana).
Konkretnie, to przebywającego na terenie kolonii kociaka ów więzień  od małego dopieszczał i dokarmiał, licząc (wg oskarżenia), że kociak chętnie do niego wróci. No i w pobliżu terenu  więzienia policja zatrzymała w aucie znajomych Dołgincewa, narkotyki i kota RM.  Akt oskarżenia opiewał, że kota Dołgincew uprzednio przekazał opuszczającym zakład karny kolegom. Rosyjskiego Makawitego planowali oni ozdobić obrożą z tajnym schowkiem, licząc, że kierowany miłością do swego wychowawcy wróci do niego wraz z narkotykami. Kota uznano za istotny  „dowód rzeczowy”  dodając, że jest „ubarwiony  w czarno-biało-szare łatki” (załączamy zdjęcie dokumentu nt. zatrzymania kota) i do czasu rozprawy przekazano do lokalnej placówki dla zwierząt, gdzie nawet został gwiazdą telewizji.  Tymczasem, zgodnie z wierszykiem Eliota,  kot po cichu oddalił się w nieokreślonym kierunku, czyli prysnął z kociego  aresztu tymczasowego.  Aby ukryć ten fakt śledczy wyszukali i dostarczyli na salę rozpraw podobnego zwierzaka. Oskarżony rozpoznał podróbkę, więc adwokaci powołując się na wideo z aresztowania i reportaż telewizyjny zgłosili, że kolor jednej łapki i pyszczka jest inny niż u niedoszłego narkokuriera, a  więc prokuratura podmieniła  „dowód rzeczowy”, co  jest zabronione. Sprawę na razie odłożono, ale adwokatura ma rzeczywiście  dużą szansę ją wygrać – fałszowanie dowodów jest przestępstwem karnym, a zniknięcie dowodów w sprawie – przesłanką do zaprzestania procesu. Pomińmy kwestię, że nie wiadomo, czy  RM kwalifikował się na narkokuriera i dostatecznie pokochał swego przyjaciela by do niego wrócić i czy w ogóle ktokolwiek  chciał taki plan realizować.  A może Komitet Śledczy (lub zainteresowani więźniowie) zaczną poszukiwania RM jako ważnego świadka? 
Poniżej kopia dokumentu dotyczącego (tymczasowego?) aresztowania kota, jako dowodu rzeczowego.  Nam się podoba sformułowanie "z  pomocą kota usiłowali dokonać nielegalnego przekazania narkotyków". Zresztą sformułowanie końcowe " postanowiono kierując się art. 82.82-84 Kodeksu Karnego RF uznać i dostarczyć jako dowód rzeczowy kota w czarno biało szare łatki.

Komentarze