Przejdź do głównej zawartości

Myślisz, nie mów, mówisz, nie pisz, napisałeś nie publikuj w sieci. Opublikowałeś? Się nie dziw.



Możemy nie lubić USA, niemniej Amerykańskie Stowarzyszenie Biblioteczne ALA ma opinię  ostoi wolności słowa i postępu, a jego  rosyjski odpowiednik RBA – wyraźnie jakby odwrotnie, przynajmniej w kwestii wolności słowa. RBA reprezentuje instytucje (ponad 500 bibliotek wszystkich typów), nie osoby, ale okazuje się, że dba o ludzi. Stwierdzono, że co najsłuszniejsze i najlepsze – wie władza, więc cenzura powinna dotyczyć wszystkich pracowników i zapobiegać  szkodom spowodowanym niewłaściwą  postawą. Od  1 kwietnia 2017 r. Jedyna Rosja i LDPR wprowadziły ustawę  zgodnie z którą  nowo zatrudnieni urzędnicy państwowi są zobowiązani informować pracodawcę o prywatnej aktywności w sieci: kontach w serwisach społecznościowych, blogach, podawać swoje hasła i pseudonimy.  Ustawodawcy postanowienia te tłumaczą kodeksem zawodowym i powołują się na praktyki USA i Kanady. Rozumiemy dbałość o morale polityczne urzędników reprezentujących władzę, ale czego chce RBA?  

 W opracowywanych właśnie   „Zasadach zachowania się pracowników biblioteki w sieciach społecznościowych”  zaleca się bibliotekarzom unikać  w blogach, na forach i sieciach społecznościowych  ostrych sformułowań  dotyczących polityki, narodowości, orientacji seksualnej i religii, a także -- pornografii, agresji i obrażania kogokolwiek. Ba, swoją bibliotekę i pracę  można osądzać z przyjaciółmi i bliskimi ludźmi, ale nie wolno nic negatywnego pisać czy mówić o bibliotece w przestrzeni publicznej, a już broń Boże ją (lub jej zarząd) kompromitować. I słusznie – od zajmowania się polityką są władze, a od dawna funkcjonuje dowcip: „Szef mnie wywalił – Czemu? –Powiedziałem, że jest głupi –  Miał rację, zdradziłeś tajemnicę firmy.”  Z karą może spotkać się też osoba nie chwaląca się zaletami miejsca pracy. Kierownictwo ma prawo (i pewnie obowiązek) kontrolować wypowiedzi personelu w sieci. Bibliotekarze naruszający zasady mogą być zwolnieni dyscyplinarnie.  27 kwietnia br. projekt Zasad  zatwierdziła grupa robocza RBA „Biblioteki i opinia społeczna” pod kierunkiem Jekateriny Szibajewoj. Gdy jednak redakcja Kommersanta nie zostawiła na nim suchej nitki zdjęto go ze strony WWW RBA. Prawnicy twierdzą, że takie zmiany można wprowadzać ustawodawstwem federalnym., a nie zaleceniami resortowymi. Wprawdzie gdy instrukcja wejdzie w życie i posypią się dyscyplinarne zwolnienia za niewłaściwe wypowiedzi, pracownicy mogą zaskarżyć decyzję w sądzie pracy i prokuraturze…ale będą pewnie mieli wtedy większe zmartwienia. 
 Nam się ten projekt podoba. Zamiast pracować nad katalogami kierownictwo będzie mogło studiować plotki na Pudelku oraz monitorować  randki personelu. A jak rozwinie się donosicielstwo!   Machlojki i niesprawne oprogramowanie będą tajemnicą firmy, za to obowiązkowe peany na cześć kierownictwa zostaną właściwie  nagrodzone. Władza nareszcie  może doceni biblioteki.

Komentarze