Przejdź do głównej zawartości

Fuzja rosyjskich bibliotek narodowych czyli tryb zdawania kluczy



Rosyjska Biblioteka Narodowa w Petersburgu
W związku z  ujawnieniem  przez Rosyjskie Stowarzyszenie Biblioteczne planów fuzji moskiewskiej i petersburskiej biblioteki narodowej głównymi bohaterami lokalnych mediów Petersburga stało się niespodziewanie  dwoje bibliotekarzy – główny bibliograf Tatiana Szumiłowa i pracownik informacji naukowej, publicysta i tłumacz – Nikita Jelisiejew. Fontanka przeprowadziła z nimi wywiady w telewizji internetowej,  poświęciła im wiele artykułów i notek. Rozmawiała też z zastępcą generalnego dyrektora Biblioteki – Jeleną Tichonową.  Szumiłową zwolniono, a Jesilisiejewowi zagrożono dymisją ze względów dyscyplinarnych.A było to tak:
Tatiana Szumiłowa, główny bibliograf RBN
 Pani bibliograf zaniepokojona słuchami o połączeniu bibliotek postanowiła na konferencji prasowej poprosić o wyjaśnienia własnego dyrektora naczelnego, niedostępnego dla pracowników w innym trybie. Główny dyrektor, Aleksander  Wisłyj,  na konferencję nie przybył,  zaś  Szumiłowa zabrała głos publicznie  krytykując pomysł fuzji. Swego czasu uzyskała nadpracowane parę godzin, uzgodniła ustnie, że je odbierze,  jednak  bez formalnego potwierdzenia na piśmie.  Po 30 latach nienagannej pracy zwolniono ją więc dyscyplinarnie w trybie natychmiastowym  za „samowolne opuszczenie miejsca pracy na czas dłuższy niż 4 godziny”. Dyrektor Tichinowa tłumaczyła z emfazą  Fontance „wyobraźcie sobie, że maszynista pociągu przepracował 4 godziny, dowiózł ludzi do stacji  i wyszedł mówiąc – mam nadpracowane godziny, dalej nie pojadę, bo idę do lekarza. Albo chirurg wyszedł z nożem z sali operacyjnej, deklarując, że nie będzie operować?”  wyraźnie nie dostrzegając różnicy między opracowywaniem w ciszy gabinetu  bibliografii a kierowaniem pociągiem.
 Z kolei od przeciwnego połączeniu bibliotek Nikity Jelisiejewa dyrektor Wisłyj zażądał pisemnych wyjaśnień "w związku z jego chuligańskim zachowaniem": kamery zarejestrowały, iż kopnął drzwi gabinetu dyrektor Tichonowej, gwałtownie włożył wtyczkę przy zdawaniu kluczy i nie przeciągnął karty magnetycznej.  Fontanka i telewizja odnotowały (szczere) wypowiedzi zainteresowanych.  Dyrektorka  w wywiadzie stwierdziła  „ten młody człowiek [58 lat] to tchórz i cham. Gdy kopnął drzwi czekałam, że po powrocie z toalety mnie przeprosi. Ale on wyszedł drugimi schodami, bo obawiał się, że zwrócę mu uwagę”. Jelisiejew przyznał, że go poniosło i kopnął te nieszczęsne drzwi  sprowokowany przez panią dyrektor, jak to określił, "mistrzynię prowokacji".  Wysyczała mu (bez świadków)  szeptem  na ucho, iż jest gnidą.  Po 30 latach nienagannej pracy dla dobra Biblioteki taka ocena wyprowadziła go nieco z równowagi, więc kopnął drzwi i zbyt gwałtownie wprowadził wtyczkę do gniazdka pojemnika  na klucze. Fontanka zamieściła też owo żądane przez dyrekcję  od Jelisiejewa wyjaśnienie. Karta magnetyczna  zapala światełko i służy ustaleniu miejsca wtyczki do gniazdka pojemnika na klucze, co ma sens przy wielu kluczach, lecz przy jednym   jej przeciągnięcie jest zbędne i nikt tego nie robi.  Jelisiejew gwałtownym ruchem zdenerwował  ochroniarza, który określił go mianem „gada i wariata”. Swoje wyjaśnienie zakończył więc słowami „przysięgam i obiecuję – od tej chwili będę wkładać wtyczkę do gniazdka pojemnika na klucze nie brutalnie, a bardzo delikatnie uprzednio  dotykając karty magnetycznej,  aby usłyszeć nie złe krzyki, ale pełne zadowolenia pomruki pracowników ochrony.” A tak przy okazji, w wywiadzie z Fontanką Jelisiejew  nadmienił, że może lepiej byłoby, aby dyrekcja skupiła się na problemie zawieszającego się co najmniej raz w tygodniu systemu komputerowego niż na  rodzaju lampek zapalanych przy zdawaniu kluczy. 



Komentarze