Przejdź do głównej zawartości

Każdemu jego Sowa i przyjaciele...


Aleksander Głazastnikow
Aby coś zrozumieć z afery Szałtaja-Bołtaja,  inaczej Anonimnogo Internacionała  czyli grupy hakerów z Petersburga, zacznijmy od dokonań tego zespołu z lat 2014-2016. Ujawniono  wówczas informacje z: twittera i poczty Miedwiediewa,  iPhone i iPada  właściciela holdingu NewsMedia Arama Gabreljanowa, poczty  telewizyjnego redaktora Dmitrija Kisielewa, korespondencji służbowej prokuratury z ministerstwem bezpieczeństwa, korespondencji pracującego dla Putina Władysława Surkowa i in.  a także – dane z  komercji. 
W epoce  „wojny hybrydowej” okazuje się, że wszystko obyło się „bez czarów i ziania ogniem”, pomysł był opracowany „na kolanie” i nikt z zespołu hakerów nie był geniuszem komputera.  Jak to ponoć wyglądało  naprawdę, Denis Korotkow z Fontanki  dowiedział się  od jedynego nie aresztowanego członka grupy  Anonimnogo Internacionała – Aleksandra Głazastnikowa  w Estonii.  Głazastnikow  poznał Anikijewa przez sieć społecznościową.  Pomysł kradzieży danych rzucił Anikijew kierując się szlachetną  ideą ujawniania „złych ludzi” (oraz pozyskania jakichś zarobków).   Do zespołu dołączył Tiepliakow. Okazało się, że można  pracować  z Tajlandii. Liczono początkowo na pieniądze z reklam.
 Jak zdobywano informację?   Zdaniem rozmówcy „na specjalistycznych hakerskich stronach za parę tysięcy rubli można zamówić włamanie do cudzych skrzynek pocztowych". "Dumny jestem z 2014 roku – był urodzajny.  Sami poważni politycy i żadnej komercji – Striełkow, Prigożyn…”[Jewgenij Prigożyn to  tzw. "kucharz Putina", to znaczy restaurator  zapraszający go do swoich lokali i rozwijający interesy przy wsparciu Putina,  który miał ponoć założyć podsłuch na serwowanych  prezydentowi obiadach] --zwierza się Fontance Głazastnikow.
Nie gadaj, ściśle przestrzegaj tajemnicy państwowej i wojskowej
W sumie zarobili na interesie 1 do 2  mln rubli, ale  większość pochłonęły koszty operacyjne i pośrednicy. FSB  wpadła w 2016 r. na ich trop,  nadzorując odtąd działania i zastrzegając sobie prawo weta. Namierzenie osób nie  było zresztą trudne, bo często korzystali z sieci społecznościowych . „Kto kogo [teraz]  wydał – ludzie z FSB Anikijewa, czy ich Anikijew czy ktoś trzeci wszystkich – nie mam pojęcia,” skonstatował w rozmowie z Fontanką haker. Podsumował wywiad „wczoraj wysłałem list do eks prezydenta Estonii Toomasa Hendrika Ilvesa. Sądzę, że działaniami z 2014 r., gdy pracowaliśmy wyłącznie dla idei, zasłużyłem na azyl w Estonii. Na razie nie mam odpowiedzi”.  Minister spraw zagranicznych Estonii 7 lutego stwierdził, że władze nie otrzymały wniosku o azyl od  nikogo z grupy Szałtaj-Bołtaj. 
Inaczej niż w relacji Głazastnikowa  sprawa wygląda z punktu widzenia oficjalnych władz RF  i referującej wydarzenia oficjalnej  prasy.
Bądź czujny! Odkryj wroga pod każdą maską
 Jako członka grupy aresztowano Aleksandra Filinowa, którego Głazastnikow (jak twierdzi) nie na znał.   Aresztowanym osobom zarzuca się  ujawnianie tajnej dokumentacji . „ Kompetentne źródło” powiadomiło redakcję  Interfaksa , że „grono podejrzanych w sprawie sprzedaży danych dla CIA i działań Szałtaj-Bołtaj może się rozszerzyć i możliwe są dalsze aresztowania. Chodzi o sprawę złożoną z wielu wątków.  Wyroki będą zależeć od roli konkretnych osób.”  Afera ujawniła nieszczelny system zabezpieczeń (za niewielką sumę paru nawiedzonych, czy cwaniaków pozyskuje strategiczną dla kraju  informację), niekompetencję wojskowego kontrwywiadu, konflikty międzyresortowe  i osobowe,  ciemne oblicze komercji.  Ciekawe, że w tym szumie zginęła istota sprawy – kto i za ile włamał się na strony wojskowe, rządowe, komercji,  czy owe „wyspecjalizowane firmy hakerskie” pozostaną  anonimowe dla władz, kto korzystał z ich danych w wewnętrznej walce politycznej,  czy ci oskarżeni naczelnicy są winni zdrady, niekompetencji czy przekrętów, czyim człowiekiem był/został  Anikijew i czy "kucharz Putina" czyli lansowany przez niego restaurator Jewgenij Prigożyn awansował czy  stracił posadę.  

Komentarze