Przejdź do głównej zawartości

Żeby nie zajęli Biełgorodu i Rostowa

W sytuacji odstąpienia wojsk CzWK Wagner  spod Bachmutu ich właściciel Jewgienij Prigożyn utworzył, jak to określił,  drugi front. Chodzi o przejęcie inicjatywy w wojnie informacyjnej. Skoro już Rosja wplątała się w tę awanturę (w etu draku), musi wojnę wygrać.  W przeciwnym razie - jego zdaniem - cofnie się do lat 90-tych,  zostanie kolonią Zachodu.  Kampanię informacyjną rozpoczął z rozmachem w regionach - w Jekaterynburgu, Nowosybirsku, Władywostoku i Niżnym Nowogrodzie. Przemawiał, głównie do dziennikarzy i swoich zwolenników,  bezpośrednio,  lub zdalnie, sieciowo. 

Jak na trybuna ludowego przystało, w "waciaku" (mimo plus 30 stopni), dżinsach i swetrze na tle  ekranu z  grupą zamaskowanych i uzbrojonych po zęby Wagnerowców. Jego propozycje,  to stopniowa, ale powszechna mobilizacja sięgająca 2 mln zwerbowanych, dyscyplina i planowa gospodarka.

Dyscyplina, w rozumieniu Prigożyna, oznacza nie tylko masowe  rozstrzeliwanie dezerterów, ale też niekompetentnych dowódców, urzędników  i osób zarządzających przemysłem zbrojeniowym. Cały kraj powinien przygotować się do długiej wojny.  Wołał w Jekaterynburgu: " musimy skończyć budowanie pięknych mostów, wielkich teatrów, otwieranie nowych scen, wszystko musimy przekierować na obronę!".  Rosja jest bogata, samowystarczalna: "mamy ludzi, informatyków. Mamy metale, złoto, ludzi surowce i energię -- możemy wyprodukować tyle broni i amunicji ile tylko zechcemy. Sami się też możemy wyżywić!". 

 Nas najbardziej zszokowało  spotkanie w Niżnym Nowogrodzie. Rozmówcy pytali o drony, które spadły na Moskwę.  Prigożyn uspokoił ich, że Niżnyj Nowogrod nie jest w zasięgu rakiet ukraińskich. Jego zdaniem, armia ukraińska może natomiast niezauważenie, stopniowo zajmować rosyjskie terytorium, na przykład przez granicę biełgorodzką. Na pytanie jak daleko armia i grupy dywersyjne mogą wejść w głąb Rosji, Prigożyn  ocenił, że na około 150 km. Cytujemy:  "To realne założenie, tyle mogą zająć. Zależy  zresztą wszystko od szerokości frontu. Wtedy  na zajętych terenach Ukraińcy zetkną się z problemami jakich my teraz doświadczamy -- z oporem społeczeństwa i partyzantką." Przypomniała się nam   podsłuchana niegdyś  przez WSU  rozmowa dwóch rosyjskich komendantów. Jeden z nich już w wyobraźni  widział zdobyty Kijów.  Rozmówca go ochłodził  Sasza, my raczej pilnujmy, żeby oni nie zajęli Biełgorodu i Rostowa!"

Natomiast tzw. czerwoną linię chyba przekroczyły oskarżenia pod adresem Szojgu. Kanały informacyjne CzWK Wagner opublikowały kolejny atak Prigożyna  na podległą Ministerstwu Obrony (MO) armię regularną.    Zarzucił,  że   wydano tam  rozkaz wymordowania opuszczających front Wagnerowców.  Drogi  ich odejścia okazały się zaminowane.  Do tragedii nie doszło ponieważ żołnierzy  zaniepokoiła "podejrzana aktywność armii". Prigożyn  zapewnił publicznie, że  ludzie,  którzy zakładali ładunki i miny przeciwczołgowe, aby pozabijać Wagnerowców, reprezentowali ministerstwo obrony.  I zlecił badania. No i opublikował pierwszy raport. Zgodnie z nim saperzy CzWK Wagner na drodze wycofywania się swoich oddziałów zauważyli miny i inne materiały wybuchowe. W czasie ich neutralizacji zaczęto do nich strzelać od strony "regularnych". Wagnerowcy odpowiedzieli ogniem i w ramach  odpierania napadu (ustranienija agresii) aresztowali podpułkownika,  w sztok pijanego dowódcę 72-giej brygady zmechanizowanej. W sieci pojawił się filmik ze skutym podpułkownikiem.

 Wszystko to spina się w jedną kampanię medialną, gruntownie   sprzeczną z przekazem serwowanym przez oficjalne media.  Jak  to określił ktoś z internautów Prigożyn stara się zastąpić rząd, armię i parlament. I ludzie wierzą w jego moc.

Komentarze