Przejdź do głównej zawartości

Ja chcę męża z CzWK Wagner!

Temat CzWK i puczu Prigożyna podjął dziś (reprezentujący turbo patriotów) Konstantinow w swoim podsumowaniu tygodnia.  Jego syn należy do Roswardii, on sam od wielu lat zna osobiście Prigożyna.  Pucz obserwował ze spokojem, zdając sobie sprawę z różnicy potencjału obu stron konfliktu. Prigożyna ceni wysoko za inteligencję, zdolności, odwagę i poczucie humoru. Ceni jego wiedzę i przedsiębiorczość.  Wątpliwości, jego zdaniem,  budzi natomiast od wielu lat samo funkcjonowanie poza rosyjskim systemem prawnym i finansowym armii najemników utrzymywanych przez państwo. Zadecydował o tym pewien krąg ludzi, a wszystko odbywało się poza jakąś formalną regulacją i dokumentacją. Nikt też teraz  nie odpowiedział za śmierć lotników.  Simonian mówiła o racji stanu, zdaniem Konstantinowa odwrotnie - racja stanu wymaga niedopuszczenia do takiej sytuacji i ukarania winnych. 

Problemy związane z buntem przedstawiła też redakcja portalu  Wiorstka. Liczne rozmowy z mieszkańcami Rostowa pozwalają zrozumieć ich uczucia. Oto władza alternatywna, znalazła się obok, na ulicy - można było uściskać i ucałować bohaterów z afiszy, którzy okazali się serdecznymi, miłymi "chłopcami z sąsiedztwa".  "Ja chcę męża z CzWK Wagner" - deklarowała jakaś młoda Rostowianka. Gdzie byli Szojgu z Gierasimowem, gdy bombardowano kolumnę Wagnerowców i zmieszane z nią cywilne pojazdy?" - pyta kolejna. Po wyjeździe żołnierzy śpiewano na ulicy  hymn CzWK.  Eksperci zwracają uwagę na świetny marketing Wagnerowców. Prigożyn nie boi się mówić o stratach, błędach i problemach armii, co przemilczają oficjalne media. Używa prostego języka, korzysta z emocjonalnych wulgaryzmów,  podtrzymuje opinię Wagnerowców jako  profesjonalistów.  Ułatwiały mu to tysiące sławiących ich afiszy i fama  zdobywców Bachmutu. 

Rzeczywistość powoli wraca do rosyjskiej normy. Na pierwszym kanale tv eksperci rządowi wytłumaczyli ludowi, że zdobycie Bachmutu przez Wagnerowców nie było żadnym sukcesem. Ot,  mieścina na poboczu. Sukcesem było zdobycie przez armię prawie półmilionowego Mariupola i Azowstalu. 

Też w zakresie zaopatrzenia niewiele się zmieniło. Pojawiły się  znów, takie jak przed puczem, skargi żołnierzy na brak butów, jedzenia i amunicji.  Rustam Guriew (pseudonim Burza), żołnierz oddziału Sztorm-Z  (w cywilu osądzony za ograbianie emerytów) zapewnił więc w mediach, że żołnierze są świetnie wyposażeni, karmieni do pęknięcia i amunicji im nie brak.



Komentarze