Przejdź do głównej zawartości

Pijany Dima kontra technologia i zarządzanie ryzykiem



Pałac w Pawłowsku
Co  poczęłyby gazety bez własnych źródeł informacji   w „resortach siłowych”? Z pewnością lokalna kronika policyjna byłaby uboższa. Nieoceniona (też jako przekaźnik plotek)  Fontanka wśród niszowych (wobec rządowej opcji) gazet zyskuje popularność m.in. wieściami z  rejonów drobnej  przestępczości: ma tam bowiem swoje źródła. Ale to koloryt Rosji!
Wydaje się, że  kryjące bezcenne skarby kultury, warte miliony euro dzieła sztuki  carskie pałace są chronione jak twierdze. I niby są, ale co z tego wynika okazało się w Petersburgu.  Bohaterem  wydarzenia  stał się trzydziestoletni Dmitrij Łapajew z Sajanska w Obwodzie Irkuckim,  a  „celem ataku”  pałac- muzeum Pawłowsk  na przedmieściach Petersburga ze szczególnym uwzględnieniem komnat  carycy Marii Fiedorowny. Dokładniej mówiąc nie tyle celem  ataku, co nieuzgodnionej gościny u carycy. Pijany nieco Dima wybił szybę i spokojnie wszedł oknem do pałacu, który uznał za godne siebie lokum.
No to Dima sobie wygodnie tu odpoczął
Cztery godziny nie niepokojony przez nikogo chodził sobie  po komnatach, jak po własnych – oglądał sprzęty,  odpoczywał na sofie, pożywiał się kanapkami i popijał dla kurażu mocno  wódeczką. Gdy  już się zmęczył i nacieszył  przepychem  zabrał na pamiątkę śliczną figurkę biegnącego żołnierza z francuskim sztandarem z 1814 roku (wartą 5 mln rubli) i poszedł z nią zdrzemnąć się do parku. Tam w południe odnalazła go policja. 


Dmitrij Łapajew (po wytrzeźwieniu, w komisariacie)
Śledztwo wykazało, że owszem alarm zadziałał, a kamery sfotografowały nieproszonego gościa,  ale nic z tego nie wynikło. Ochroniarze  przeszli się z latarkami po paru pokojach, stwierdzili, że pewnie alarm znów się popsuł, więc go wyłączyli po czym poszli spać. Dopiero nazajutrz, po 9-tej rano, pojawił się personel muzeum stwierdzając  ślady bytności Dimy i brak cennej figurki. 
  Jak się okazało, aby wynieść z pałacu  cenne przedmioty nie trzeba  skomplikowanych działań, podkopów, speców od alarmu  etc. – wystarczy jeden bezrobotny pijaczek, który stłucze szybę.   Sytuacja nam się kojarzy ze znanym kawałem    ”--A ty za co siedzisz? –Za kase  --Rozbiłeś? –Nie, wyniesłem – Pancerną? –Nie, grycaną” . 
 To się nazywa  uczenie „zarządzanie ryzykiem”. Ochroniarze prawdopodobieństwo  okradzenia pałacu, jak szumnie  informowano, chronionego przez  kamery, alarmy, noktowizory  i inne cuda techniki uznali  za tak niewielkie, że  po  pobieżnej kontroli paru pokoi  poszli spokojnie spać, gdy w tym czasie Dima  być może też  odpoczywał na łożu Marii Fiedorowny.

Anglicy wykazali nieco więcej poczucia proporcji gdy w 1982 r. uznali Michaela Fagana, który pokonawszy trzymetrowy płot odwiedził JKM Elżbietę II w jej sypialni w Pałacu Buckingham jedynie winnym wykroczenia (i zapewnili mu paromiesięczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym).

Komentarze