Na temat rynku zastępczego macierzyństwa redakcja Kommersanta rozmawiała też z Władysławem Mielnikowem, właścicielem firmy oferującej konsultacje
prawne i zapewniającej usługi medyczne, a więc realizującej płatne zamówienie na dziecko urodzone przez zastępczą matkę od zgłoszenia zapotrzebowania do legalnego odbioru dziecka. Według
oficjalnych danych rynek
zastępczych matek nie przekroczył 2 tys. przypadków w ciągu 10 lat i jest w Rosji skromny.
Mielnikow kieruje Europejskim
Centrum Zastępczego Macierzyństwa z oddziałami w Moskwie, Petersburgu, Kijowie
i Pradze. Twierdzi, że tylko jego jednostka w 2017 r. doprowadziła do 5,5 tys. zastępczych narodzin i to głównie w Rosji. Rynek
rosyjski szacuje na 22 tys. dzieci rocznie, w tym 5% zamówień zagranicznych, co roku
obroty jego firmy wzrastają o
20%. Zresztą w USA też dane są zaniżone.
Jeżeli średnia cena pełnej transakcji w firmie Mielnikowa wynosi 2,5 mln rubli (150 tys. zł), a przecież płaci się i za nieudane próby, obroty pieniężne są tam naprawdę
wysokie. Po USA na tym rynku prym wiedzie Ukraina, Gruzja, Rosja i kraje Ameryki Łacińskiej. Po zakazie w Indiach i Tajlandii ceny za dziecko w Azji przekroczyły 10 tys. $, w USA – od 100 tys. $ za samą ochronę prawną,
zaczęto więc szukać tanich rynków matek zastępczych. I tak obecnie Gruzja oferuje usługi dla Japonii
i Izraela, rosyjski Daleki Wschód – dla Chin, Rosja europejska i Ukraina dla krajów UE. W firmie Mielnikowa
cudzoziemcy stanowią 10%. Dziwne, ale chociaż Ukraina lezy bliżej Europy Zachodniej, ma mniej ograniczeń
prawnych i jest tańsza – chętniej korzysta się z firm rosyjskich. W Rosji zabrania się w zasadzie tylko, aby zastępcza matka rodziła dziecko
ze swojej własnej komórki jajowej i je potem sprzedawała oraz – zarejestrowania 2 ojców. Senator Bieljakow zabroniłby
komercyjnego in vitro, ale jego projekt ustawy jest stale odkładany, a informacje na ten
temat nie docierają do ogółu. A. Baranow,(naczelny krajowy pediatra Rosji) zauważa, że połowa przypadków chorób w krajowej klinice patologii noworodków dotyczy dzieci z in vitro, choć stanowią one ułamek procenta urodzin.
Komentarze
Prześlij komentarz