Przejdź do głównej zawartości

Chcesz, nie chcesz -- pojedziesz

Wezwanie dla wielodzietnej matki
 

Nacjonalista,  jakby nie było, Konstantinow,  o przymusowej mobilizacji pisze: „Nie wolno dawać karabinu ludziom, którzy nie wiadomo w jaka stronę go skierują [..] człowiek przymusowo zmobilizowany to potencjalny zbieg, może przejść na stronę wroga. Kto tego nie rozumie jest idiotą lub zdrajcą . Jak stosujemy  przymus, znaczy brak nam argumentów, to nieprofesjonalne”.  Zdaniem Konstantinowa  należy ludzi do wojska  przekonywać:  ”To szansa na przygodę życia. Teraz czeka cię tylko  żona nie mieszcząca się w drzwiach, dwoje dzieci, z których tylko jedno przypomina ciebie, brak perspektyw zawodowych. A w wojsku – mundur, pensja, ulgi, dzieci będą uczyć się za darmo”.

  Bardzo nam się ta argumentacja i ocena perspektyw życiowych ludzi  w Putinowskiej Rosji podoba. Niemniej wyraźnie,  mimo nęcących obietnic, nie ma chętnych do poboru i wbrew zaleceniom Konstantinowa  Wojenkomy (punkty mobilizacji) stosują przymusowy pobór i to wobec ludzi przypadkowych i nieprzydatnych na froncie.  Fontanka  dzisiaj opisuje szereg takich historii.  Robotników na zmianie w fabryce „jak bydło zabrali nagle i wywieźli”  z noclegowni.  Skonfiskowano  im dokumenty, nie udzielono  żadnych informacji oraz straszono, że za kontakt z mediami to teraz wysyła się  od razu bez przygotowania   na pierwszą linię frontu.   Wezwanie do wojska  dostarczono m.in.  matce 3 dzieci (najmłodsze 2 miesiące)  o wykształceniu informatycznym, a także wszystkim mężczyznom starającym się o paszport (nawet z kategorią wykluczającą służbę wojskową).   Małżeńska para prowadziła małą farmę – 7 krów, 10 byków, kawałek ziemi. Po nagłej mobilizacji  męża niewiasta została sama,  w ciąży, z rocznym dzieckiem, krowami, bykami  i kredytami.  Teoretycznie  od  takich, niezgodnych z aktualnym prawem, decyzji można się odwoływać, co jednak długo trwa i  bywa nieskuteczne. Niby wezwania początkowo  są  „w celu uściślenia danych osobowych”,  najczęściej jednak kończą się wcieleniem do armii.  Rekrutujący żołnierzy  mówią wulgarnie, gdzie mobilizowani  mogą wsadzić  swoje prawa. W Moskwie ojciec 4 dzieci, w tym niepełnosprawnego, mimo odwołań i obietnic Putina walczy na 1 linii. Straszono: będziesz protestować, nigdy nie zobaczysz dzieci.  Komentarze na portalach miejskich są pełne goryczy: „Ponoć mamy 2 armię świata i  ochotnicy rwą się do walki”; „Bronimy kraju, na który nikt nie napada?”; „Zawsze nas władza traktowała jak bydło”;  „Może jeszcze będą werbować w toaletach?”. Pojawiają się też wezwania do buntu przeciw zabieraniu dokumentów i do odmowy  przyjęcia wezwań.  

Komentarze