Przejdź do głównej zawartości

Zmobilizowani na wojnie

Niezależny  portal Astra prezentuje historię 20 ostatnio zmobilizowanych  Rosjan z obwodów Lipieckiego i Briańskiego. Powieziono ich od razu po mobilizacji  na front, gdzie bez osłony ogniowej znaleźli się pod ostrzałem artylerii. Pod ogniem wycofali się, zgodnie z rozkazem. Po powrocie do Ługańska okazało się, że koledzy ukradli wszystkie ich rzeczy osobiste. Nie zdążyli ochłonąć z szoku, gdy kazano im wracać na linię ognia, bez odpowiedniego wyposażenia, dowództwa i rozkazów.  W tej sytuacji odmówili powrotu i odtąd w nieludzkich warunkach siedzą w piwnicy straszeni to siłowym dostarczeniem na linię ognia, to wieloletnim więzieniem. 

Trochę lepiej trafili cywile  zmilitaryzowani w oddziale Jermak  z Tiumenia,  to znaczy aż  po 2 tygodniach szkolenia i na 2 linię frontu.  Poza tym dostali po karabinie i chwatit.  Artylerzyści znaleźli się w piechocie, a snajperem mianowano półślepego  chłopaka z minus 12 na jednym oku. Oddział wyposażono w 1 dron, którego nikt nie umie uruchomić. Nie ma pałatek, brak żywności,  śpią na gołej ziemi, głodują i chorują. Nikt się nie skarży, bo boją się w tym stanie i tak wyposażeni znaleźć się  na 1 linii ognia. Żona jednego z tych ochotników jak na razie pozyskała 2 ruble, zamiast obiecanych 100 tys. A tak szumnie ich żegnano!

Nawet nasz nieoceniony Konstantinow, choć najchętniej zrównałby z ziemią  całą Ukrainę,   nie jest zadowolony z mobilizacji.  Za jego czasów przed poborem jednak ludzi szkolono. Same władze podają, że 10 tys. cywilów zmobilizowano wbrew prawu, wielu z nich już zginęło. Konstantinow, zresztą słusznie, uważa, że ktoś powinien odpowiedzieć za wysyłanie na śmierć 46 letnich finansistów czy ojców wielodzietnych rodzin,   nie umiejących strzelać.  Oburza go też pomysł żądania od gubernatorów funduszy na zakup kamizelek kuloodpornych czy  hełmów. Armia wyraźnie nie tylko nie jest w stanie zapewnić lekkich nowoczesnych kamizelek, ale jakichkolwiek.  Nie rozumie, czemu nie powołano do armii studentów wyższych lat uczelni wojskowych.  I oczywiście – dlaczego syn gubernatora kraju krasnodarskiego zajmuje się biznesem we Włoszech, a nie walczy na froncie.  

 Tymczasem cała Ukraina  bombardowana jest bez przerwy.  Brak prądu oznacza  paraliż państwa i śmierć tysięcy ludzi, w znacznej mierze Rosjan i ich bliskich.  Wyraźnie zdobycze terytorialne są priorytetem władzy.  A naród? Po chwilowym zaniepokojeniu, medialne doniesienia z frontu są optymistyczne, więc i nastroje też coraz lepsze. Śmierć tysięcy  ukraińskich cywilów  nikogo w Rosji nie martwi.

Komentarze