Przejdź do głównej zawartości

Sobór 419 roku i alimenty w 2017 roku



W celu wykręcenia się od  płacenia alimentów na własne dzieci każdy sposób jest dobry.  U nas jedni pracują w tzw. szarej strefie, inni są na utrzymaniu małżonki.  Oryginalnością wyróżnia się pomysł niejakiego Aleksieja Djatłowa z Petersburga. Ojcem został w 2004 r.  po czym wstąpił do niekanonicznego stowarzyszenia Rosyjska Cerkiew Podziemna Prawdziwych Prawosławnych Chrześcijan i jak na „prawdziwego chrześcijanina” z tej sekty przystało zamiast losem córki zajął się studiowaniem  świętych ksiąg. A studiował je dogłębnie,  gdyż dokopał się zapisów  Soboru Kartagińskiego z 419 roku, gdzie ustalono ponad 100 zasad postępowania wiernych. Wiele z nich  zresztą włączono do  kanonicznych tekstów cerkiewnych i  w zasadzie obowiązują  do teraz. W punkcie 31 i 92 stwierdzają, że  w żadnym przypadku nie należy pomagać finansowo heretykom, nawet gdy należą do najbliższej rodziny.
  „Jako prawosławny człowiek, protestuję przeciw opłatom na rzecz osób nie należącym do prawosławnej cerkwi” – grzmiał na rozprawie sądowej o alimenty. Sąd nakazał mu 40 godzin pracy społecznej.  Do robót publicznych nie stawił się,  więc jego  dług w 2017 r. osiągnął  670 tys. rubli. Ponieważ groziła mu kara więzienia napisał prośbę do samego Putina. Końcowa fraza brzmiała  „Jeżeli jednak nie wolno mi  wyznawać prawosławia w prawosławnym państwie i żyć jak prawosławny chrześcijanin, proszę mi pomóc powrócić do historycznej ojczyzny Rosji  – na Ukrainę. Gdyby mnie aresztowano będę więźniem sumienia,  skazanym na męczeństwo za  wyznawanie religii, za swoją wiarę”.  Wszystko wskazuje, że rzeczywiście ma duże szanse owym „więźniem sumienia” zostać. Możemy dodać, że obecni prawnicy cerkiewni nie do końca podzielają jego poglądy – cerkiew nakazuje spełniać obywatelskie obowiązki, a gdyby ojciec ją wychowywał może córka nawróciłaby się na prawosławie. Nie ma to jak obawa przed anatemą. Człowiek gotowy jest na męczeństwo.!


Komentarze