Przejdź do głównej zawartości

Kamczatka, czyli kolejna klęska ekologiczna

 

 

Na Kamczatce  mamy klęskę ekologiczną, której  oficjalnie póki co nie ma. Ponieważ logiczne to nie

martwa ośmiornica

 jest przedstawiamy fakty.  Już parę tygodni temu w sieci nadmieniano, że coś jest na rzeczy, to znaczy w okolicach Pietropawłowska Kamczackiego Ocean Spokojny zaczął szkodzić  odpoczywającym tam ludziom. 29 września b.r.  sportowcy ćwiczący   surfing  zaczęli mieć poważne  kłopoty ze wzrokiem i gardłem, pojawiła się gorączka i objawy zatrucia. Suche oczy, oparzona skóra, duszności, uszkodzenie rogówki, itd. ... coś było nie tak.  A następnie woda oceanu  zmieniła kolor na zielony, zgęstniała,  pojawiła się żółto-zielona  piana,  dziwny zapach,  na brzeg zaczęło wyrzucać zdechłe zwierzęta morskie. Największe światowe ośmiornice,  ryby wszelakie, morskie jeże i wszystko co żyło w głębinach znalazło się na plażach ciągnących się  do Zatoki Awaczyńskiej – ok. 40 km brzegu morskiego zmieniło się w biologiczny cmentarz.      

Liczne filmy zamieszczane w sieciach społecznościowych oraz zdjęcia satelitarne przeraziły ekologów.  Szum dotarł do Moskwy.  Lokalna pani minister ochrony środowiska zapewniła, że woda i powietrze są bez skazy, zaś dowództwo floty Oceanu Spokojnego, że oni nie mają z tym nic wspólnego.  Widocznie rybom i ośmiornicom znudziło się życie. Na miejsce pojechał Władimir Sołodow,  gubernator Kraju Kamczackiego  ze świtą, spacerująca po plaży  świta zaczęła narzekać na ból gardła i oczu. Pooglądali padłe zwierzęta, po czym wysłali zawiadomienia do Moskwy i Komitetu Śledczego.

 Gubernator przezornie wyrzucił z posady parę urzędników z lokalnych władz za „przemilczenie problemów”.  Stwierdzono w wodzie oceanu dwukrotne podwyższenie norm fenolu  i czterokrotne produktów przetwarzania nafty  po czym wysłano do laboratoriów moskiewskich  próbki wody i powietrza. Surfingowcom władze  zapewniły opiekę lekarską, oni zaś  z kolei obiecali  ekologom  zabrać próbki wody do niezależnych laboratoriów. Jakie są przyczyny i skutki wycieku?  Oczywiście władze stwierdziły, że nic się nie stało, a jeżeli nawet, była to klęska to bez udziału kogokolwiek z ludzi, w co nie uwierzył nikt poza nimi. Sugerowano, że  jakiś prywatny zbiornikowiec zatruł ocean, a ostatni  silny cyklon złośliwie wyrzucił martwe zwierzęta na plaże koło Pietropawłowska. 


Jest to oczywiście możliwe, choć średnio prawdopodobne. Już bardziej podejrzane wydawało się ekologom wysypisko odpadów -- pestycydów i chemikaliów koło wulkanu Kozielski. Lokalne strumyki i rzeczka sprzyjają przepływowi trucizn. 

martwa foka (na szczęście jedna)

Najbardziej jednak podejrzana jest stacjonująca tam flota oceaniczna. Zapasy paliwa rakietowego, systematyczne manewry  wojskowe (niedawno na plaży widziano czołgi) oraz liczne łodzie podwodne – wszystko to może zagrażać środowisku. Gdzieś te odpady trzeba przecież zrzucać. Fontanka  poprosiła o opinię Władimira Burkanowa,  kandydata nauk biologicznych od lat badającego faunę i florę Kamczatki. Jego zdaniem, niepokojące są oparzenia oczu u surfujących sportowców.  10 km od feralnej plaży zakopano setki ton paliwa rakietowego. W czasach ZSRR w zatoce i oceanie topiono setki ton wszelakich trucizn. Spływające wody mogły zabrać paliwo do morza, kontenery --  przerdzewieć. Gdy na przełomie wieków Burkanow służył  w wojsku  miejsce to  służyło strzelaniu z broni wszelakiej, tutaj  pozostawało paliwo rakietowe.   Wyrzucone na brzeg zwierzęta, wodorosty i wodę posłanka dumy, Irina Jarowaja zawiozła do centralnego laboratorium Komitetu Śledczego. Fakt, że badać ma je tylko  jedno laboratorium i to bezpośrednio podległe władzom, budzi obawy dotyczące wiarygodności wyników.  Ocean  sam się z czasem oczyści,  populacja zdechłych  ryb i zwierząt – mniej czy bardziej pewnie się odbuduje.  I tak --  do kolejnej klęski. Na razie sprawę usiłuje się zamieść pod dywan.

Mapka terenu -- składowanie paliwa i miejsce katastrofy

Komentarze