Przejdź do głównej zawartości

Wojna Armenii z Azejberdżanem (2020)

stan  walk z 30 września 2020

 

Gdy w 2016 r. w postach Kolejna mała wojenka (4 kwietnia) i Kolejny wietrzny zakątek – Armenia, Azerbejdżan, Rosja i Turcja (19lipca) przedstawialiśmy problemy sporu o Górski Karabach  w związku z ówczesną tzw. czterodniową wojną  nie sądziliśmy, że za 4 lata historia się powtórzy w nowej odsłonie. Nieuznawana przez inne kraje Republika Górnego Karabachu jest enklawą ormiańską na terytorium Azerbejdżanu. I mało by nas teraz  może interesowała kolejna wojna dwu dawnych republik radzieckich  na antypodach, gdyby nie zaangażowanie w ten spór Rosji i Turcji.  W 2016 roku udało się konflikt zażegnać. Teraz to kolejny front, po Syrii i Libii,  na którym Rosja i Turcja nieoficjalnie wspierają wojskowo walczące ze sobą,  strony.  W każdym razie jeszcze niedawno, w lipcu b.r.,  wojska Armenii i Rosji uczestniczyły we wspólnych manewrach, a we wrześniu wspólnie ćwiczyły – Tureckie i Azerbejdżańskie. Od 27 września 2020 r.  trwa regularna wojna między Armenią a Azerbejdżanem  – straty w ludziach przekroczyły  tysiąc osób   u każdej ze stron,  spore są też straty w  wojskowym sprzęcie, zniszczono liczne  obiekty cywilne. W obu krajach oraz w  nieuznawanej  Republice Górnego Karabachu ogłoszono stan wojenny i mobilizację. Armenia raportuje, że strąciła 3 helikoptery, Azerbejdżan – myśliwiec i ostrzelano kolumny wojsk przeciwnika.  W każdym razie walczą czołgi, samoloty,  lecą rakiety, czyli wojna na całego. Każda ze stron nagłaśnia straty strony przeciwnej i za  wierutne kłamstwo uznaje dane o własnych stratach podawane przez przeciwnika. Azerbejdżan chwali się, że zajął 10 wiosek kontrolowanych przez Ormian. Dla Rosji sytuacja jest trudna. Azerbejdżan i wspierająca go Turcja prezentują zdecydowaną postawę konfrontacyjną  – odbierzemy Armenii nasze ziemie. 


 

 

 

 

Prezydent republiki wyraźnie stwierdza „pokój nastąpi, gdy wojska Armenii zupełnie opuszczą Górski Karabach – tylko szybki i pełny ich odwrót nas zadowala”. Wtóruje mu Turcja, której wojskowi nadmieniają nawet coś o jednym narodzie w dwóch państwach.  (Co to  nam, Słowianom,  przypomina?) Rosja dąży do uregulowań pokojowych, ale też nie może sobie pozwolić na pełne  pokonanie Armenii przez Azerbejdżan i  Turcję.   

budynek cywilny po ostrzale Azerów

Choć prezydent Azerbejdżanu na razie  mówi  jedynie o moralnym wsparciu  jego wojsk ze strony Turcji, Ormianie dostrzegli po przeciwnej stronie frontu  tureckie myśliwce,  drony, tureckich doradców wojskowych  oraz ochotników (określanych przez Macrona  dżihadystami) zwerbowanych w Syrii przez Erdogana.  Na razie Rosja przegrywa w tym starciu – pokojowe rokowania nie odnoszą skutku, a odbite wioski  raczej już nie wrócą pod kontrolę Armenii. Rosja nie może sobie pozwolić ani na zdecydowaną  przegraną Armenii, ani na unię Azerbejdżanu z Turcją, nie służą jej ani  fiasko rozmów pokojowych ani straty terytorialne Armenii.  A plan Azerbejdżanu to odwet za straty z wojny 1992-94, eksterminacja lub wypędzenie  150 tys. Ormian z Górnego Karabachu i zasiedlenie go Azerami. Władze wierzą, że z pomocą Turcji zwycięstwo będzie szybkie i skuteczne. Macron i Putin, a nawet Trump wzywają do bezwarunkowego przerwania walk, Erdogan -- do zbrojnego zajęcia przez Azerbejdżan Górskiego Karabachu.  To w końcu Turcja należy wraz z nami do NATO czy nie?




P.S. Nie możemy pominąć opinii kręgów opozycyjnych,  wyrażonej przez Julię Łatyninę. W 2018 r.  premierem Armenii  został Nikol Paszynian, który uchodzi za reprezentanta demokratycznego, bez zachwytu przyjętego przez Rosję, choć deklaruje przyjaźń do niej.  W ramach walki z korupcją zwolnił szefostwo resortów siłowych, czym podpadł Rosji. Przegrana wojna -- może sprzyjać rosyjskim kręgom niechętnym wzmocnieniu   Armenii i stracie nielegalnych  zysków. Łatynina dostrzega podobieństwo do sytuacji w grudniu 2008 r., gdy wojna pozwoliła  Rosji odsunąć rząd i  przejąć kontrolę w Gruzji, czyli wg Łatyniny Azerbejdżan napadając na Armenię mógł liczyć na neutralność Rosji. W każdym razie ma ona dylemat...czekać na klęskę Armenii i przejąć w niej władzę, co jednak  wzmocni Azerbejdżan i Turcję i w pierwszej fazie  odbije się na prestiżu Rosji,  albo zaangażować się w działania wojskowe przeciw Azerbejdżanowi. Na razie  Azerbejdżan ma ciche przyzwolenie ze strony Putina na działania wojenne...

Komentarze