|
Makiejewka |
„Chodzimy prawie nadzy, tylko w majtkach i
podkoszulkach, przepadł cały nasz dobytek – ubrania, pieniądze, lekarstwa,
jedzenie, broń, wszystko co mieliśmy”. To urywek
informacji telefonicznej jednego z ocalałych żołnierzy do małżonki. Do Gubernatora Obwodu Saratowa płyną podobne
informacje i prośby o wszystko – skarpety, majtki, spodnie, zimowe buty,
lekarstwa, karimaty, naczynia kuchenne. To skutki ukraińskiego ostrzału w noc noworoczną rakietami HIMARS budynku, we
wsi Makiejewka (obwód Donecka), w którym rozlokowano żołnierzy zmobilizowanych w obwodzie
Saratowskim. Budynek spłonął, grzebiąc wielu swoich lokatorów. Ilu
żołnierzy zginęło? Wg wstępnych informacji władz DNR – 15, ministerstwo obrony Rosji podało, że 63,
władze Ukraińskie – 400. Prokremlowski Telegram-kanał Romanow Łajt -- 200 zabitych i rannych; Telegram-kanał Rybar' informował, że w budynku stacjonowało 600 osób z 14444 pułku niedawno zmobilizowanych żołnierzy, poległo 78, raniono -- 136. Atak był możliwy dzięki licznym sylwestrowym rozmowom komórkowym,
co pozwoliło Ukraińcom precyzyjnie namierzyć budynek. Dowództwu internauci rosyjscy zarzucają niepotrzebne
nagromadzenie ludzi oraz brak schronów. |
Makiejewka |
No i chyba ani rodziny ani gubernator nie powinni ubierać i zbroić żołnierzy. Szojgu o własnych stratach mówił ostatnio 21 września. Podał wtedy, że zabito 5937 Rosjan i 61 207 Ukraińców, czyli na każdego Rosjanina przypadało 10 wrogów. To się nazywa bohaterstwo!
Ministerstwo nie poinformowało rodzin o losach zmobilizowanych. "Nie wiemy, kto żywy, kto martwy, kto ranny w szpitalu"-- mówią żony i matki. Gubernator Saratowa doradza czekanie. Rodziny obawiają się, że z uwagi na bycie świadkami sytuacji, ocaleli żołnierze szybko nie skontaktują się z bliskimi.
Komentarze
Prześlij komentarz