Przejdź do głównej zawartości

Honor bandziora....


Zwykle oskarżony o przestępstwo człowiek tłumaczy, że to nie on jest winny. Gdy już nie uda się wyłgać od odpowiedzialności to chociaż stara się zmniejszyć rozmiary, no ukradłem tę portmonetkę, ale tylko raz diabeł mnie podkusił.  Zwykle biegnę za staruszką ze znalezionymi pieniędzmi i szybciej dodam ze swoich niż wezmę cudze. Inaczej jest, gdy chodzi o honor, a ten niekiedy w Rosji (i może nie tylko?) pojmowany bywa  szeroko, nawet gdy naprawdę  jest  tylko przejawem wyjątkowego zbydlęcenia. W listopadzie 2015 r. na terenie Białorusi aresztowano 45-letniego  Rosjanina podejrzanego o szereg gwałtów w okolicach Brześcia i Mińska. Mieszkaniec Petersburga często odwiedzał krewnych zamieszkałych na Białorusi w Obwodzie Brzeskim. O pierwszych gwałtach powiadomiono policję w 1999 roku, więc jak na seryjnego  przestępcę działał dość długo. 

 Gdy go wreszcie ujęto zarzucono mu parę przypadków, na co jegomość się obruszył,  jakie parę? Kto by ryzykował dla paru? Ja zaliczyłem ponad setkę gwałtów i to od 1994 r., a nie dopiero od 1999 r.  I zaczął opowiadać… Policja wydobyła z szaf nieco zakurzone skargi i rzeczywiście doliczyła się 50 przypadków gwałtu, które po sprawdzeniu okoliczności potwierdziły prawdomówność „honorowego” Rosjanina. Co do reszty skarg poszkodowanych kobiet, albo  zasiliły miejscowy skup makulatury jako przedawnione, albo nie złożono powiadomienia znając sprawność miejscowej policji. Pozostało ogłosić w mediach, że naczelnik Zarządu MWD na Białorusi Niejaki Igor Szczerbaczenia prosi uprzejmie zgwałcone panie  o zgłoszenie się celem potwierdzenia zeznań i opowieści  oskarżonego.  Wśród poszkodowanych są i niepełnoletnie dziewczęta.   Te kilka lat kolonii karnej, choć nie zmniejszy cierpień ofiar  zniechęci  może sprawcę do  napadów, gdy już wyjdzie na wolność.

Komentarze