Przejdź do głównej zawartości

Obywatele! Pieniądze przechowujcie u pułkownika Zacharczenki




Jewgenij Wyszenkow w Fontance (Petersburska „Internet-Gazeta”)  z niejaką złośliwością komentuje sprawę znalezienia ponad  tony (dosłownie) banknotów euro i dolarów w domu krewnych pułkownika działu ds. walki z korupcją MWD Dmitrija Zacharczenki.  Z ukontentowaniem cytuje  rzecznika Kremla Pieskowa: „walka z korupcją toczy się stopniowo i bezkompromisowo, to wielopłaszczyznowy, ciernisty i złożony proces, praca złożona, bardzo żmudna (..) prezydent jest zorientowany w kontekście sprawy” i dalej w tym stylu. Pytany o przeznaczenie  znalezionych pieniędzy (jeżeli nie są własnością Zacharczenko) Pieskow  nadal pozostał w strefie ogólników (zobaczymy, nie wiem, będzie sąd, komisje itp.).  Wyszczenkow  przypomniał,  że trwa proces w sprawie kradzieży 27 mld rubli z Nota-Banku. Bank ten stracił licencję w listopadzie 2015 r.  Czy to część zaginionych  pieniędzy Nota Banku?
Dociekliwa  Tatiana Wostroiłowa z Fontanki spytała o sprawę  Zacharczenki wybitnych prawników. Nie podzielają oni znanego sloganu „ Obywatele! Wasze pieniądze są bezpieczne w kasach oszczędnościowych”.  Szef kolegium adwokatów, Walerija Zinczenko,  przypomina, że w Rosji prawo nie zabrania trzymania w domu dowolnie wysokich sum w obcej walucie. Wyjaśnienie „pieniądze nie moje. Dostałem na przechowanie za wynagrodzeniem torby z nieznana zawartością” wystarczy. Przełożeni policjanta mogą jednak wyjaśniać sprawę po linii służbowej. W Rosji nie obowiązuje konwencja ONZ mówiącą o „wzbogaceniu się niezgodnie z prawem”, a w kodeksie nie ma takiego pojęcia.  Sam fakt znalezienia pieniędzy u kogoś w mieszkaniu nie stanowi podstawy do oskarżenia. Profesor prawa karnego Siergiej Maksimow potwierdza tę opinię. Osoba przechowująca cudze pieniądze, narkotyki nie jest karana, nawet gdy pochodzą z kradzieży, chyba że wcześniej wiedziała o tym i obiecała je ukryć. Trzeba też wykazać, że nie uczestniczy się w praniu brudnych  pieniędzy.  Prawnicy – zgodnie ze zdrowym rozsądkiem – nie mają wątpliwości, że  ponad 8 miliardów, ani nie zarobił Zacharczenko, ani nie dostał w formie łapówki (jak sugeruje Pieskow),  są one najprawdopodobniej rezultatem jakichś  nielegalnych operacji o dużej skali. Eksperci przypominają, że w czasach ZSRR za handel walutami groziło od 8 lat do kary śmierci, ale prawo karało tylko „niezgodne z prawem działania” i gdy ich nie udowodniono „aresztowano” tylko pieniądze a waluciarzy puszczano wolno, o czym świetnie wiedzieli. 
  Klienta jednego  z adwokatów w 2007 r. aresztowano  podejrzewając udział w  napadzie. Z domu zabrano mu mapy, obrazy, rzeźby,  1,5 mln rubli, parę tysięcy USD.  Żadna z zabranych rzeczy nie figurowała w wykazie skradzionych w napadzie  dóbr i ich losy po zakończeniu sprawy pozostały nieznane. Adwokat skończył opowiadanie  wnioskiem „może znaleziono je w mieszkaniu Zacharczenki? W naszym systemie prawnym niczego wykluczyć nie mogę”.

Komentarze