Przejdź do głównej zawartości

2017 rok według profesora Sołowieja



prof. Walerij Sołowiej

Za politologa, którego opinie są cenione, a przewidywania nawet się niekiedy sprawdzają uchodzi w Rosji profesor MGIMO Walerij Sołowiej. Irina Tumakowa z Fontanki i   Taawi Miennik z Radia Swoboda poprosili go więc o prognozę na 2017 rok.  Sołowiej sądzi, że władza nie widzi  perspektyw i ludzie to czują. 2017 rok widzi jako początkujący okres kryzysu.Rozróżnia przy tym poziom idei i realiów. Na tym pierwszym Rosjanie  postrzegają kraj jako imperium, Putina jako  wielkość; na drugim –  malejące zasoby własne i brak poprawy. 
W świecie ideologii – stawialiby pomniki Stalinowi, a nawet Dzierżyńskiemu. Pytani czy chcieliby żyć w czasach ich panowania, odpowiadają, że oni to nie, ale sąsiad by pewnie chciał.  Niezależnie od kryzysu ludzie parę lat temu wierzyli w zmianę sytuacji gospodarczej,  z kolei w  latach 2014-2015 władza tłumaczyła, że  za  dumę ze statusu imperium trzeba płacić. Teraz widać, że dochody spadają, a końca trudności nie widać -- sfera ubóstwa obejmuje stopniowo  15-20% ludności.  Niewiadomą są wybory prezydenta – czy będą rok wcześniej, czy ulegnie zmianie konstytucja, czy Putin będzie kandydować,  czy Aleksiej Nawalny i  Miedwiediew mają szanse na prezydenturę.
Władza ma obecnie  niewielkie pole manewru – nie może zaakceptować kompromisu z Zachodem, boi się reformować gospodarkę, próbuje więc  zmienić system zarządzania. Nieudanym posunięciem było utworzenie Rosgwardii – miała to być elitarna formacja.  W rzeczywistości przyjęto byłych milicjantów, przy czym ich dochody spadły.
Duże nadzieje władza wiąże z wyborem Trumpa – liczy, że można będzie  prowadzić z nim pertraktacje nt. złagodzenia sankcji. Putin – zdaniem Sołowieja – miał szczęście, że trafił mu się tak słaby polityk jak Obama.   Miennika interesowała rola rosyjskiej  propagandy, zwłaszcza w Krajach Bałtyckich. Sołowiej w rozmowie z nim podkreślił różnice pokoleniowe. Starsze osoby pochodzenia rosyjskiego stale słuchają telewizji, młodsze  przyszłość wiążą z Europą Zachodnią. Propaganda ma swoje ograniczenia – łatwiej przekonać, że wrogie zamiary mają dalecy Amerykanie niż znajomi Ukraińcy. Zdarzenia na Ukrainie spowszedniały i nie interesują Rosjan od ponad roku, a Syria  postrzegana jest jak film przygodowy. Pamięć historyczną kształtuje  propaganda. Sowiej pamięta jak Gorbaczowa postrzegano w Rosji jako zwiastuna wolności, a Jelcyna – demokracji i rozkwitu gospodarki, ale teraz  nikt nie przyznaje się do ich niegdyjsiejszego  wspierania. Czy za 10 lat okaże się, że nikt nie cenił Putina?

Komentarze