Przejdź do głównej zawartości

Między wiarą w duchy a szwedzkim racjonalizmem



  Za moich czasów śpiewało się piosenkę Osieckiej „Oj, dana,  dana nie ma szatana a świat realny jest poznawalny”. Okazuje się, że różnice w podejściu do tej kwestii ujawniają się również  dziś. I to nie tylko w metrze  moskiewskiej dzielnicy Sokoł (zob. post z 19.10. 2015), gdy przecina ono groby poległych i zamordowanych w I światówce i  przez Stalina, ale też w dzisiejszej Szwecji.  Wiesti,  kibicujące z zapałem przyszłemu  rozpadowi UE związanemu z napływem „nielegałow”  (jak nazywają uchodźców) skupiły się ostatnio  na problemach Szwecji i Danii. Otóż w szwedzkiej wiosce Grannaforsa, gdzie w barakach umieszczono  58 osób,  35 z nich zwróciło się do Agencji ds. Imigrantów z żądaniem przeniesienia ich gdzie indziej z powodu duchów (zdjęcie powyżej).  Panowie imigranci, byli zdania, że „w kominie coś czasem załka, coś czasem gwizdnie, coś czasem liźnie”, no i „tam coś łazi, tam się coś rusza, a to na pewno zbłąkana dusza”, czyli ściślej, coś błyska po nocach a z rur kanalizacyjnych straszą przerażające dźwięki („teraz rury po nocach wyją”, jak głosi kolejna pieśń). Magnus Petersson, szef Agencji, w odpowiedzi tłumaczył, że „nie ma szatana, a świat realny jest poznawalny, ruch to jest przecież forma energii”, a dokładniej, że błyski mogą pochodzić z nieumiejętnego włączania/wyłączania lamp, a rury trzeszczą i wyją z powodu typowej w zimie różnicy temperatur, a poza tym Agencja nie ma kompetencji w zakresie walki ze złymi duchami, ani nie ma gdzie przenieść przestraszonych i oburzonych  uchodźców.  Kolejna grupa gości odmówiła z kolei  wyjścia z autobusu po przyjeździe na miejsce pobytu. Na dworze mróz sięgał minus 30 stopni, baraki były owszem ogrzane, ale nie tak do końca, wioska położona w lesie, gdzie dojazd do miasta to parę kilometrów. Miejscowa ludność przywykła do nawet większych mrozów i odległości oraz  jazdy na nartach jakoś sobie radziła od pokoleń. Pochodzący z ciepłych krajów uchodźcy zaczęli pewnie nucić o szwedzkiej cywilizacji coś w rodzaju piosenki z polskiego kabaretu  „Ty praprzodku, praidioto, prafrajerze , Twego potomka jasna krew zalewa. Mogłeś żyć jak przyzwoite zwierzę, czemu palancie złaziłeś z drzewa…”, no może nie aż tak, ale w tym stylu…
 Od 4 stycznia 2016 r. w Szwecji obowiązuje kontrola paszportowa. Szwedzi i obywatele strefy Schengen przypomnieli sobie o paszportach i innych dokumentach identyfikacyjnych. Pracujący w Danii klną tracąc czas na punktach granicznych, a w okolicach mostu łączącego oba kraje,  zwiększa się masa niewpuszczonych do Szwecji uchodźców, zagrażając miejscowym obywatelom. Rozwiązania nie widać. Poza tym  duński parlament ma rozpatrzyć ustawę zezwalającą  zabieranie imigrantom (którzy dostali zezwolenie na pobyt)  biżuterii oraz pieniędzy poza wyznaczonym limitem. Szwecja zamknęła granice na 3 lata. Mieszka tam już 350 tys. muzułmanów,  w ostatnim czasie codziennie przybywało 10 tys. osób, a liczbę  z ostatniego roku szacuje się na 190 tys.  Dziesięciomilionowy kraj może mieć trudności z ich adaptacją. Wbrew deklaracjom, czasowo zamknięto granice też we Francji, Niemczech, Austrii i Norwegii… a Dania  wprowadziła wyrywkową kontrolę na granicy z Niemcami (zdjęcie powyżej).  Mimo dobrej miny do nie zawsze dobrej gry, zdaje się część rządów Europejskich, ku niewypowiedzianej radości Rosji, miałaby ochotę utopić panią Merkel w łyżce wody…


Komentarze